"Mieszkańcy Nożynka kontra hodowca z Sierakowic" podaje ibytow.pl

2022-04-23

Gmina Czarna Dąbrówka, powiat bytowski

Jak podaje portal internetowy ibytow.pl mieszkańcy Nożynka są zbulwersowani słowami Stanisława Labudy, właściciela chlewni, która jest ich największym utrapieniem. Rolnik wystąpił miesiąc temu na łamach darmowej gazety Wieści z Powiatu twierdząc, że jest niesłusznie atakowany przez władze gminy. Zapewniał, że miał dobre zamiary. Zaznaczył, że brak decyzji środowiskowej wynika z tego, iż Starostwo Powiatowe wydając pozwolenie na budowę nie zażądało od niego takiego dokumentu. To prawda i potwierdził to nawet wójt. Prawdą jest również, że Stanisław Labuda deklarował hodowlę prosiaków, a hoduje dorosłe świnie i sam przyznaje, że samowolnie tak zdecydował, ponieważ bardziej mu się to opłaca. W swoim artykule portal pisze:

Cyt.:" - W Nożynku nie znamy nikogo, komu ta inwestycja by się podobała - zaznaczają mieszkańcy.

Przypominają oni, że podpisy zebrali już w 2019 roku. Podpisało się wówczas 100 proc. pełnoletnich mieszkańców miejscowości. Dokładnie przeanalizowali wszystkie dokumenty. Właściwie znają je na pamięć - kilkaset stron. 

- Gdyby pan Labuda zapoznał się z raportem środowiskowym, to by wiedział, że jednym z elementów obniżających ryzyko konfliktów społecznych jest prowadzenie akcji informacyjnych o planowanym przedsięwzięciu. Takich działań ze strony Stanisława Labudy nie było - mówi sołtys Kopp Ostrowska.

Zapewnia ona, że przed budową chlewni żadnych spotkań z mieszkańcami nie było. Potwierdza, że Labuda proponował zbudowanie mieszkańcom świetlicy. Stało się to już po fakcie, gdy chlewnia była zbudowana.

- Pewnego wrześniowego wieczora pan Labuda zaczął chlewnię zasiedlać, bez jakichkolwiek wcześniejszych informacji - wspominają mieszkańcy.

Mówią, że popełnili błąd, bo za późno zaczęli się tym interesować, ale i ze strony inwestora nie było żadnych konkretnych informacji. 

- Pan Labuda dostał pozwolenie na budowę w styczniu 2017 roku. Wystąpił o zgodę na zbudowanie chlewni, w której chciał rzekomo hodować prosiaki i kilkadziesiąt macior. Ten chów nie miał mieć żadnego wpływu na środowisko. Zgodę otrzymał, wraz z pozwoleniem na budowę w styczniu 2017 roku. Chlewnia powstała jesienią 2017 roku. Naszym zdaniem jego zamiarem od początku było pominięcie konieczności składania raportu oddziaływania na środowisko. Dlatego wskazał hodowlę prosiaków, a w rzeczywistości hoduje tuczniki - mówią mieszkańcy Nożynka.

Ich zdaniem doszło tu do rażącego obejścia prawa. Hodowca złożył wniosek o co innego, a w rzeczywistości jego zamierzenia były dalej idące. Nigdy w tych obiektach nie było macior i prosiąt. Od początku były tuczniki.

- Działał z premedytacją - zaznaczają mieszkańcy. 

Wskazują, że Labuda nie może zasłaniać się niewiedzą, co sygnalizował w wywiadzie z nami, bo od początku obsługują go profesjonalne kancelarie prawne, które wiedzą nie tylko jak stosować przepisy, ale również jak je obejść. Mieszkańcy bardzo chwalą postawę gminy, która na czele z wójtem od początku stara się ich bronić. To na ich wniosek samorząd powziął intensywne działania. 

- Przemawiając do kamery pan Labuda momentami nie starał się nawet ukryć uśmiechu. Widać, że dla niego ta sytuacja jest zabawna, ale nie dla nas - mówi jedna z mieszkanek Nożynka. 

Z opowieści mieszkańców wynika, że w marcu 2018 roku hodowca złożył pierwszy wniosek do urzędu gminy o zalegalizowanie tej inwestycji i o zgodę na kolejne. Mówią, że inwestor cały czas stwarza takie pozory, iż zamierza coś zrobić, ulepszyć, a tak naprawdę cały czas robi wszystko, żeby omijać normy prawne, dla własnych korzyści. 

- W momencie, gdy inwestor złożył wniosek o zalegalizowanie chowu tuczników, gmina zawiadomiła prokuraturę, że doszło do uruchomienia działalności niezgodnej z wydanym pozwoleniem na budowę. Poinformowano też powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Już 9 sierpnia 2018 roku główny inspektor nadzoru budowlanego wydał decyzję uchylającą pozwolenie na budowę. Decyzje administracyjne mają jednak to do siebie, że od ich wydania do prawomocności jest długa droga. Decyzja z sierpnia nie była prawomocna. O jej prawomocności gmina dowiedziała się od prokuratora ponad rok później, w listopadzie 2019 roku. Wówczas prokurator umorzył swoje postępowanie w sprawie nielegalnego pozwolenia na budowę, uznając, że go już w tamtym momencie nie ma, bo zostało uchylone przez głównego inspektora nadzoru budowlanego. Umorzenie sprawy było ostateczne. Naszym zdaniem trudno, żeby pan Labuda o tym nie wiedział, mając swoich prawników - opowiada sołtys Nożynka.

Ważna jest tu chronologia czasowa, bo w sierpniu 2018 roku uchylone zostało pozwolenie na budowę, a jesienią tego roku chlewnia została zasiedlona tucznikami. Według mieszkańców to jawny przejaw ignorowania prawa przez Stanisława Labudę. Mówią, że działa on metodą faktów dokonanych. Ich zdaniem najgorsze jest to, że instytucje ze sobą nie współpracują, bo na przykład inspektorów weterynarii nie obchodzi to, że chlewnia, w której znajdują się zwierzęta, nie ma pozwolenia na budowę. 

- Pan inspektor powiedział nam, że jego nie interesuje stan prawny, tylko dobrostan zwierząt - zaznacza sołtys Kopp Ostrowska.

Jak się okazuje, Stanisław Labuda wystąpił do Naczelnego Sądu Administracyjnego o kasację decyzji o uchyleniu pozwolenia na budowę. Jeśli nie uda mu się tego wywalczyć, będzie to otwarta droga, aby w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego wywalczyć decyzję o rozbiórce chlewni w Nożynku. 

W międzyczasie jeszcze hodowca miał wskazać miejsce, gdzie będzie wylewać gnojowicę z chlewni. Według relacji mieszkańców, nie odpowiedział na to wezwanie. Po prostu nie wskazał takiego miejsca. 

- Nie dość, że nie wskazał, to jeszcze po tym wezwaniu złożył wniosek po raz kolejny o zalegalizowanie chlewni, cały czas prowadząc hodowlę tuczników - opowiadają mieszkańcy. - On pozostaje bezkarny, wykonując różne pozorowane działania. W międzyczasie chlewnia cały czas działa. On zarabia pieniądze na tej hodowli. 

Mieszkańcy opowiadają, że gmina w bardzo słuszny i jasny sposób wyjaśniła inwestorowi, że nie może zatwierdzić raportu środowiskowego, bo trzeba zacząć od tego, że inwestycja nie jest zgodna nawet z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. W takiej sytuacji sam raport nawet nie musi być oceniany.

- Obsługa prawna pana Labudy doskonale o tym wie, bo to przecież prawnicy, ale pan Labuda nadal wykonuje pozorowane działania. Wydaje ze swojej strony takie komentarze, jak w gazecie, że rzekomo gmina go blokuje, bo nie chce pozytywnie zaopiniować raportu środowiskowego - tłumaczą mieszkańcy. 

Negatywna decyzja gminy została wydana w listopadzie 2021 roku, a w styczniu tego roku hodowca złożył kolejny raport środowiskowy. Jest on znacznie obszerniejszy, niż poprzedni, uzupełniony o budowę kolejnych dwóch chlewni. Labuda liczy, że gmina tym razem go zaakceptuje. 

- Nowy raport nie jest nawet zgodny z poprzednim raportem. W dalszym ciągu inwestor twierdzi, że gmina mu coś utrudnia - opowiadają mieszkańcy. 

Jak mówią, oni bardzo dokładnie przeanalizowali raport środowiskowy. Widzą w nim wiele elementów zagrażających okolicy przedsięwzięcia, a przede wszystkim powątpiewają w słowa inwestora, który publicznie na łamach gazety powiedział, że wprawdzie zapisał tam budowę kolejnych dwóch chlewni, ale rzekomo ich nie postawi, bo nie ma pieniędzy. Mieszkańcy już mu nie wierzą.(...)"

Cały artykuł możecie Państwo znaleźć na stronie Świńska PATOLOGIA! - mieszkańcy Nożynka kontra hodowca z Sierakowic - ibytow.pl Zachęcamy do przeczytania.

Źródło: Cytowany artykuł pochodzi z ibytow.pl

 

Zobacz więcej wiadomości na temat:   #aktualności