"Najpierw gromadzą szkodliwe odpady, a później idą one z dymem" podaje gp24.pl

2022-09-26

Łabiszewo, powiat słupski

Jak podaje portal informacyjny gp24.pl w Łabiszewie w gminie Dębnica Kaszubska spłonęło nielegalne składowisko odpadów niebezpiecznych. Od stycznia na terenie województwa pomorskiego ujawniono ponad 20 takich nielegalnych składowisk. W swoim artykule portal pisze:

Cyt.:"Pod koniec sierpnia niemal doszczętnie spłonęło nielegalne składowisko opon w Łabiszewie. W przyległym budynku gospodarczym znajdowały się również pojemniki z przepracowanymi płynami poeksploatacyjnymi. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Gdańsku cofnął podmiotowi zarządzającemu składowiskiem pozwolenie na składowanie odpadów w 2018 roku oraz wydał decyzję nakazującą ich usunięcie. Mimo tego, składowisko działało nadal. Nielegalnie.

W Kamieńcu koło Lęborka składowisko tekstyliów od października 2021 r. do sierpnia br. płonęło już siedem razy. Znajdowało się tam około 36 tys. ton odzieży używanej. Po czwartym pożarze WIOŚ zdecydował ukarać firmę Biofuel grzywną w wysokości 250 tys. zł za brak monitoringu wizyjnego. Wtedy wydano również decyzję o wstrzymaniu dalszego przyjmowania odpadów.
Wcześniej, podmiot został ukarany dwoma grzywnami (po milion złotych każda), ale nie za składowanie, tylko za nielegalne przetwarzanie odpadów.

W 2021 r. na Biofuel nałożono także inne kary: 10 tys. zł za brak wizyjnego monitoringu, 10 tys. zł za niewłaściwe magazynowanie odpadów. Biegły sądowy powołany przez gminę Cewice, na terenie której prowadzono niezgodną z przepisami działalność, ocenił, że tekstylia w Kamieńcu są odpadami, a nie odzieżą nadającą się do ponownego użytku, jak utrzymywała firma Biofuel.

Dwa lata temu głośno było o sprawie ponad 800 beczek z chemikaliami (ok. 60 tys. litrów) składowanymi w hali poprodukcyjnej w Czarnej Dąbrówce w powiece bytowskim. Remigiusz M., który dzierżawił halę od ówczesnego właściciela, Wojciecha Z., przyjmował za opłatą odpady od nieokreślonych podmiotów. W listopadzie 2021 r. Prokuratura Okręgowa w Słupsku postawiła zarzuty Remigiuszowi M.

- Z opinii biegłych sądowych wynika, że ujawnione odpady poprodukcyjne były odpadami o właściwościach niebezpiecznych dla życia i zdrowia człowieka oraz dla środowiska naturalnego. Ich składowanie odbywało się nie tylko bez wymaganych prawem zezwoleń, ale i w sposób, który groził pożarem oraz wybuchem. Jak ustalono, część pojemników, w których znajdowały się odpady poprodukcyjne była nieszczelna i wydostawały się z nich niebezpieczne substancje gazowe i ciekłe - informował wówczas na naszych łamach Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. Prokuratura nadal prowadzi postępowanie w tej sprawie.

Mafie śmieciowe

Prowadzenie nielegalnego składowiska, choć zagrożone dotkliwymi karami, przynosi gigantyczne zyski. Pozwala bowiem uniknąć dużych kosztów związanych z utylizacją odpadów. Recz jasna zgodnie z obowiązującymi przepisami w tym zakresie. Jakie pieniądze wchodzą w grę?

Tak zwane „mafie śmieciowe” potrafią przyjmować odpady od podmiotów (także tych z zagranicy) za stawki wielokrotnie niższe od rynkowych (wykwalifikowana firma za odbiór i utylizację 1000 litrów przepracowanego oleju silnikowego może policzyć nawet 4 tys. zł), eliminując w ten sposób legalną konkurencję. Zyski z tego rodzaju przestępczej działalności mogą sięgać nawet kilku milionów złotych w skali roku.

Jeszcze kilka lat temu, małopolska „mafia śmieciowa” porzucając beczki z chemikaliami w różnych miejscach, na swojej działalności zarobiła prawie 25 mln złotych. W podobny sposób, choć na mniejszą skalę, działał Remigiusz M. z Czarnej Dąbrówki. W tym wypadku udało się dosyć szybko ustalić winowajcę, ale wspomniany przypadek jest wyjątkiem.

„Lewe” gospodarowanie odpadami to niezwykle dochodowy biznes. Nawet legalnie działające firmy (np. warsztaty samochodowe) są również zainteresowane tym, by pozbyć się odpadów jak najtaniej.

- Najczęściej robi się to z pełną świadomością - mówi jeden z informatorów „Głosu”. - Tanio pozbywamy się zużytego oleju, a wiemy, że firma jest szemrana - dodaje.

Koszt likwidacji składowiska

Bo gromadzenie czy przetwarzanie odpadów wiąże się z wysokimi kosztami. Aby legalnie prowadzić składowisko, należy spełniać wiele wymogów. Posiadać zezwolenia oraz uiszczać coroczną opłatę środowiskową za tonę zgromadzonych materiałów. Przykładowo, podmiot magazynujący zużyte opony musi zapłacić 285,60 zł za tonę. Taką samą kwotę zapłaci właściciel selektywnie gromadzący tekstylia. Do tego dochodzą koszty utylizacji odpadów (bo przecież nie można ich gromadzić w nieskończoność), które niejednokrotnie sięgają kilkuset złotych za tonę w zależności od rodzaju materiałów.
Kiedy WIOŚ odkryje nielegalne składowisko odpadów, może nakazać jego usunięcie. Koszt wywozu i utylizacji odpadów spada wtedy na właściciela składowiska. Ma on obowiązek przekazania odpadów firmie, która zajmuje się ich gospodarowaniem. To natomiast wiąże się z kolejnymi opłatami, niekiedy przewyższającymi możliwości właściciela. Wtedy w tajemniczych okolicznościach na składowisku wybucha pożar. Ogień ma strawić problem.

- Gdy płoną plastiki, opony czy tekstylia, moc pożaru jest bardzo duża. Do jego zwalczenia potrzeba znacznych ilości środków gaśniczych, a z tym są zawsze trudności. Długotrwały, kosztowny i pracochłonny jest sam proces dogaszania. Całe składowisko poddane działaniu wysokiej temperatury musi zostać przerzucone za pomocą ciężkiego sprzętu lub rąk własnych ratowników, a następnie ponownie zlane środkami gaśniczymi w celu wyeliminowania możliwości powstania nowych ognisk pożaru - mówi Piotr Basarab, oficer prasowy Komendanta Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Słupsku.

Często odpowiednim służbom nie udaje się ustalić kto jest właścicielem składowiska. Nawet gdy dochodzenie kończy się sukcesem, prowadzącego składowisko nie stać na pokrycie kosztów wywozu odpadów. Wtedy płacić musi gmina. I to jest przyczyna, dla której zorganizowane grupy przestępcze wchodzą w ten biznes.

Oszacowano, że opłata za pozbycie się tekstyliów z Kamieńca może kosztować ponad 20 mln złotych (sam transport zająłby 100 dni!), co stanowi ponad trzecią część budżetu gminy Cewice. Koszt utylizacji chemikaliów z Czarnej Dąbrówki to najprawdopodobniej około 15 mln zł (budżet gminy to niecałe 55 mln zł). Wydanie takiej kwoty mogłoby zadłużyć gminę nawet na 5 lat.(...)"

Cały artykuł możecie Państwo znaleźć na stronie Niebezpieczne zjawisko w regionie. Najpierw gromadzą szkodliwe odpady, a później idą one z dymem | Głos Pomorza (gp24.pl) Zachęcamy do przeczytania.

Źródło: Cytowany artykuł pochodzi z gp24.pl

Fot.:  Łukasz Capar

Zobacz więcej wiadomości na temat:   #aktualności   #